LKS PUO WIŚNIOWA - strona nieoficjalna

46 dni (1104 godzin lub jak ktoś woli 66240 minut). Dokładnie tyle LKS Wiśniowa czekała na zwycięstwo (nie uwzględniając vo z Granitem Rogoźnica). Tego nie pamiętają najstarsi kibice klubu.  Szymon z pewnością zrobi wykład z historii przy okazji następnego spotkania. 
    Należy się cieszyć z 3 pkt. ale o stylu gry, zwłaszcza w drugiej połowie najlepiej szybko zapomnieć. 
    Pierwsza połowa zdecydowanie pod dyktando PUO, spokojna gra, bez większego zagrożenia pod naszą bramką. Należy jedynie odnotować jeden groźny strzał z 18 metrów, z którym bez problemów poradził sobie nasz etatowy bramkarz Marek „vel Klima” Barszcz. Pozostałe ataki gospodarzy nosiły znamiona groźnych, ale były skutecznie rozbijane przez nasz bardzo dobrze dysponowany blok defensyw, w składzie: Marcin Gros, Marcin Zboch, Łukasz Węgrzyn i Marcin Banasik. Gra ofensywna naszego zespołu była równie skuteczna. Grę prowadził Janusz Masny (3 asysty), który raz za raz uruchamiał skrzydła i szalejącego w ataku Mariusza Kmiecia.  Pierwsza bramka była autorstwa Mariusza, który wykorzystał prostopadłe podanie ze środka. Minął bramkarz i oddał strzał do pustej bramki. Szkoda, że nie był tak skuteczny w Bolesławicach (będę to wypominał do końca sezonu!!). Pierwszy gol Mariusz w barwach PUO, nareszcie!. Druga bramka to druga asysta Janusza. Prostopadłe podanie na wchodzącego z głębi Zbyszka Wdowiaka, który pokonał bramkarza gospodarzy w sytuacji sam na sam. Trzecia bramka wpadła po stałym fragmencie gry. Rzut rożny wykonany przez Janusza Masnego na bramkę strzałem głową (tym razem do bramki przeciwnika) zamienił Marcin Zboch. To mogła być jego druga bramka w tym spotkaniu, ale wcześniejszy strzał z volleya obronił bramkarz, który szczęśliwie stał na linii strzału. Mieliśmy jeszcze kilka sytuacji, które mogliśmy śmiało zamienić na bramki. Mieliśmy też jeden przykry incydent. Po starciu w polu karnym, rozcięcia łuku brwiowego doznał Marcin Banasik. Do tej chwili nie wiemy jak, to się stało. Podejrzenie padło na naszego bramkarza . W obwodzie mieliśmy Darka Zbocha, który skutecznie zastąpił Marcina.
    Druga połowa godna zapomnienia. Z pewnością pomogły w tym piwka wypite w szatni, ku niezadowoleniu rozgoryczonemu działaczowi z Piotrowic. Nie zabrakło tez „ Kto wygrał mecz… Wiśniowa”. Drugie 45 minut to jedna wielka kopanina, raz po raz przerywana gwizdkiem sędziego, który starał się zapanować nad piłkarzami gospodarzy. Początkowo rozdawał kartki, także czerwoną, ale gdy zorientował się, że będzie musiał wyrzucić połowę zawodników z Piotrowic zaczął się hamować, co było chyba jeszcze gorsze.  Cieszy fakt, że w meczu zagrali wszyscy zawodnicy, także Ci, którzy rzadziej dostają szansę. Wyjątkiem był „Cortez”, który wybrał szampańską fetę z kibicami.
    Koniecznie należy wspomnieć o naszych kibicach, którzy byli 12 zawodnikiem. Stawili i wstawili się w liczniejszym niż zwykle gronie i przez cały czas dopingowali. Największą owacje, „standing ovation” otrzymał zmieniany w drugiej połowie Mariusz Kmieć, który szybko stał się ulubieńcem kibiców. 
    Kolejne spotkanie już w niedzielę. Rywalem będzie zespół z Dobromierza, bezpośredni sąsiad w tabeli. Ten i kolejne musimy wygrać!!!!!!!!!!!! 

• Komentarzy [2]
• czytano: [586]
• DO